+1
korpopiraniablog 26 czerwca 2016 14:54
Wiele osób, kiedy słyszy Bangkok myśli "ja tam nigdy nie pojadę". Tajlandia dla wielu osób jest cały czas zbyt odległym krajem, miejscem nie do zdobycia. Wolą jechać gdzieś bliżej: Barcelona, Paryż, Londyn, bo niby łatwiej zorganizować podróż. To nie prawda! Zorganizowanie wycieczki do Tajlandii, jest dziecinnie proste! Na szczególną uwagę zasługuje Bangkok, o którym pisałam już trochę tutaj. Warto jednak bardziej szczegółowo pochylić się nad tym miastem, bo naprawdę jest to miejsce do którego chce się wracać! I dla wszystkich! :)
Dlaczego ja pokochałam Bangkok? O tym w tym wpisie, zdjęciach i króciutkim video. Zaczynamy!

Bangkok jest pełen sprzeczności. Z jednej strony jest to pełne dynamiki, zdawałoby się żyjące przez 24h miasto, z drugiej strony nikt się nie spieszy. Życie szczególnie lokalnych ludzi toczy się powolnym, wszystkim znanym rytmem - wstają rano, rozstawiają swoje kramy, chowają swoje kramy w największy upał, rozstawiają na powrót wieczorem.





Ale Bangkok to również miasto 1001 kabli. Tu zdawać by się mogło nikt nie dba o bezpieczeństwo. Cała "konstrukcja" elektryczna jest tu zupełnie nieprzemyślana (zresztą to powtarza się również w całej Tajlandii). Coś nie działa? Doczepmy kolejny kabelek i jeszcze jeden, i kolejny. Czysty artyzm. Jednak całe szczęście można ich dotknąć - są izolowane, więc nikt życia nie straci ;).





Bieda i bogactwo, bogactwo i bieda. Znów te kontrasty. Obok niezwykłych drapaczy chmur w ilości jakiej w Warszawie nawet nie doświadczysz, slumsy, ubodzy, mieszkania na łódkach czy ulicach. Zadziwiające jest to, że nie boisz się przechodzić nawet przez te gorsze ulice. Może czasami ktoś Cię zaczepi, poprosi o parę groszy i bardzo często będzie to dziecko, jednak na pewno nie doświadczysz agresji, a uśmiechu lub pogodnego machnięcia ręką.





Kobiety rządzą w Bangkoku. Niestety jest to stwierdzenie dosyć ironiczne. Rządzą jeżeli chodzi o pracę na straganach. To one wykonują najcięższą pracę na stoiskach z jedzeniem. Rozkładają, składają, gotują, zmywają. Co robią mężczyźni? Leżą na leżakach lub krawężnikach ucinając sobie drzemkę. Bo po co harować jak mają obok służbę?





Bangkok nocą żyje i jest niesamowicie bezpieczny! Wielu turystów podkreśla ilość szczurów i karaluchów, która wychodzi nocą w Bangkoku. Ja, która ekstremalnie brzydzę się wszelkich pająków, robali, szczurów itp. też oczywiście się bałam. Jednak żadne z tych stworzeń nawet mnie nie dotknęło (przynajmniej o tym nie wiem :P). Warto więc wysunąć nocą stopę z bezpiecznego, idealnego hotelu i skosztować prawdziwego bangkokskiego życia. A Bangkok nocą zdumiewa, zachwyca, rozkochuje w sobie:) W tym mieście nie można się nudzić - szczególnie nocą! I nie chodzi o jakiś ping pong show, czy sexturystykę, chociaż pewnie wiele osób jedzie tam w tym celu. Tam nocą niesamowite jest wszystko: od podróży autobusem miejskim przez niekończące się nawet nocą korki, pełne ludzi China Town, backpackerską Khao San Road, po niezwykle sympatycznych lokalsów, którzy wiedząc, że turyści nie dają rady za dnia z upałami, wychodzą na ulice właśnie nocą.

Nie umiem nawet tego klimatu opisać. Obejrzyjcie krótkie video i kilka fotek, a może dacie się przekonać ;)
https://youtu.be/rZASQ9FXUEU





Bangkok, każdy da radę - informacje praktyczne

Wychodzimy z lotniska, a raczej zjeżdżamy na najniższe piętro lotniska, by złapać świetny środek transportu - Airport City Line - nie ma możliwości nietrafienia - lotnisko jest świetnie oznaczone, więc bez problemu znajdziecie pociąg do Bangkoku. Omijacie w ten sposób wszystkie płatne autostrady, no i jesteście w centrum w 30 minut, a to w Bangkoku naprawdę jest osiągnięciem. Z centrum można podjechać gdziekolwiek taksówką, które są bardzo tanie.

Jeżeli chodzi o noclegi, to bardzo łatwo jest znaleźć hotel z basenem na dachu za 30-40 zł za noc na serwisach typu booking.com czy agoda.com. Airbnb moim zdaniem tym razem się nie sprawdzi, bo hotele wychodzą o wiele taniej niż prywatne kwatery. Dodatkowo serwisy te podają nazwy hoteli w lokalnym języku, co bardzo przydaje się w taksówce - nawet nie trzeba nic mówić - wystarczy pokazać adres taxówkarzowi i jesteśmy na miejscu (angielski na niewiele się zda, bo nikt tam po angielsku prawie nie mówi).

Po więcej zapraszam na korpopirania.blogspot.com

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

pawo 27 czerwca 2016 09:21 Odpowiedz
Fajnie że nie miałaś okazji natknąć się na stada szczurów grzebiących w workach na chodnikach, chodzących między nogami ludzi itp. , karaluchów większych niż własna dłoń, - naprawdę zazdroszczę :D Dla mnie Bangkok to akurat - miejsce którego na pewno nie pokochałam :D
korpopiraniablog 27 czerwca 2016 22:12 Odpowiedz
pawoFajnie że nie miałaś okazji natknąć się na stada szczurów grzebiących w workach na chodnikach, chodzących między nogami ludzi itp. , karaluchów większych niż własna dłoń, - naprawdę zazdroszczę :D Dla mnie Bangkok to akurat - miejsce którego na pewno nie pokochałam :D
oczywiście natknęłam się również i na nie, ale trzymały się na odległość - grzebały w śmieciach, latały bokami wiec jakoś udało się nie zwracać na nie uwagi :) walory Bangkoku wynagradzają wszelkie minusy;)
novaq64 28 czerwca 2016 11:50 Odpowiedz
Bangkok to chyba moje ulubione miasto w ogóle ;)